piątek, 14 marca 2014

Rozdział 6

Siedziałam godzinami na parapecie myśląc co zapisać na kartce ale to było na nic. Chciałam napisać kolejną piosenkę. Kilka już kiedyś napisałam. Lubie to robić i czasem śpiewam. Natchnęło mnie kiedyś na pisanie piosenek. Ale teraz próbuje dokończyć to co nie skończyłam kiedyś. Teraz nie wchodziło mi nic do głowy. Tak jakby przez Jego osobę było całe zajście. Tak wiadomo by było, ale dlaczego spotkałam Louisa w takim momencie? Teraz wiem, że on ma za dzisiejszy cel Teatr, w którym zginą niewinne osoby. On chyba chce udowodnić coś mojemu tacie. Stał się przestępcą, ale musiał mieć ku temu powód. Wiedziałam, że moje życie będzie jeszcze gorsze. Źle myślałam o tym wszystkim. Nie powinnam w ogóle się odzywać na ten temat. Bardzo bym chciała aby moje życie przemieniło się na lepsze. Znaleźć ukochaną osobę i spędzić z nią resztę życia. Ale także jest problem, pokazuje siebie jaką dobra, słodka kobieta, a tak naprawdę skrywam w sobie złe uczucia, które łomoczą moje serce od środka. Mam przybranego brata i rodziców. Nie wiem kim są moi, po nich mam tylko ten naszyjnik.
Westchnęłam głośno. Miałam dzisiejszego dnia dość, a było po świętach. Gdybym wiedziała że mam brata , zrobiłabym mu prezent. Ale pewnie by nie przyjął. Taki na pewno jest, bez prezentów, bo tacy nie lubią. Ale wiem jedno, nie chce aby wszystko w moim życiu takie było. Harmider..
Powinnam się zastanowić co zrobię w przyszłości. Myślałam tylko o jednym. Aby zostać lekarzem, kiedyś chciałam być weterynarzem. Chciałabym pracować w szpitalu i ratować życie ludziom. Ale to trochę dziwnie jeśli miewam takie brutalne myśli i sny. Ale teraz już się nie zdarzają. I mam nadzieję że nie powrócą.
Popatrzałam na zewnątrz. Same pustki, chodź myślałam że ktoś przejedzie. Nikt. W ciągu godziny przejechało chyba jeden samochód. Czyżby coś się stało na mieście, że tak mało samochodów przejeżdża? Nie możliwe. Chwyciłam pilota i włączyłam na pierwszy program jaki miałam po ręką. Wiadomości? Nuda.. Ale zawsze można posłuchać co mają do powiedzenia o losach Londynu. Nie słuchałam jakoś, bo było nudno, lecz nagle pokazali teatr operowy w mieście. Wstrzymałam oddech. Louis, pomyślałam. Zaczęłam teraz o nim myśleć. Jak powinnam rozpamiętywać brata.
-Dziękuję Lisa, u nas nie za dobrze. Louis wraz z innymi mają zakładników ponad 50 osób. Wszyscy byli w teatrze na spektaklu. Nie chcą nikogo wpuścić. Mówią o jakieś dziewczynie. Nie proszą nawet o okup. Nikt nie wie co się stanie ze wszystkimi a nawet z przestępcami. Możliwe, że wszyscy zostaną wysadzeni, a także sami wysadzą się w powietrze.-nie zakończył bo wyłączyłam. Zbiegłam szybko na dół. On nie może się wysadzić. Choć jest przestępcą, to niech idzie do więzienia, bo ja nie chce aby coś mu się stało. Wzięłam płaszcz i założyłam buty. Zatrzasnęłam drzwi zamykając na klucz. Byłam jeszcze poobijana ale co z tego?
Biegłam przez miasto. Miałam spory kawałek by się tam dostać. Piętnaście minut drogi, może nawet więcej. Widziałam auta, które stawały na parkingach albo poboczach. Była blokada, nikt nie mógł przejechać. Idioci... Nie powinni tego robić. Oni sami mogli zginąć. Kawałki cegieł czy czegoś innego. Wszyscy muszą zastanowić się co robią. Przepychałam się przez tłum widząc budynek. Był ogromny, tak jakby ze średniowiecza. Chcieli taki budynek, za parę milionów dolarów, teraz zrujnuje się wszystko. Nie mogłam wiedzieć co się stanie z wszystkimi. Nie miałam przychodzić , ale muszę. Tu chodzi o życie innych ludzi. Mknęłam niespostrzeżenie i stanęłam obok taty. Nie zauważył mnie. Ktoś mnie chwycił. Patrzałam na budynek. Louis, co ty wyprawiasz? Na dożywocie trafisz. Dopiero teraz tata mnie zauważył. Bałam się tego wszystkiego, a raczej o wszystkich.
-Co ty tu robisz? Kto cie wpuścił? -pytał. Zadzwonił jego telefon. Nie miał zadowalającej miny gdy spojrzał na wyświetlacz. -Louis..-warknął do słuchawki. Widziałam jego w jednym oknie. Wpatrywał się we mnie a potem w tatę, który nie był przekonany do tej rozmowy.- Po co ci ona? Wy się w ogóle nie znacie!-podał mi telefon. Uchwyciłam i przyłożyłam do ucha. Patrzałam na niego w oknie , a potem zniknął w głębi pomieszczenia.
-Czy nie powiedziałem ci dokładnie? -zapytał z zimnem-Miałaś siedzieć w domu, nie ruszać się. Jesteś nie posłuszna. Wracaj do domu! -wszyscy spojrzeli w górę i na mnie. Nie wiedzieli co się dzieje. Normalnie rozmawiam z przestępcą.
-Jeśli powiem nie?
-To sam ci to bije do głowy.-rozłączył się. Nie wiedziałam jak chciał to niby zrobić.Oddałam telefon tacie, który patrzał na mnie zdziwiony. Nie mogłam uwierzyć , że to powiedział. Uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam zrobić krok do przodu, ale usłyszałam strzał, a maskę samochodu przebiła kula. Tak chce mnie zatrzymać, strzelać do mnie. Mark popchnął mnie do tyłu abym nie podchodziła bliżej. Usłyszałam swoją komórkę. Odebrałam.
-Tak?
-Dobra. Wiem, że się nie cofniesz co? Ojciec na pewno będzie cię wyganiał i nie pozwoli . To przyjdź do mnie. Sobie osobiście porozmawiamy.- rozłączył sie znowu. Tata coś mówił, ale nie słuchałam. Popatrzyłam na okno , gdzie go zauważyłam. Wszędzie byli obstawieni. Nie przepuszczą mnie. Przytuliłam się do taty , ten zdziwiony na mnie spojrzał, a ja szybko go minęłam i biegłam w stronę budynku.
-Rebecca! Nie rób tego!-krzyknął. Odchodziłam, ale nie próbował mnie złapać. Nie chciał by do niego strzelili? Najwidoczniej. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Otworzyłam drzwi. Przede mną stał Louis. Nie zrobił kroku w przód. Jakoś mnie to nie interesowało, ale wiedziałam, że jest jednym z najlepszych z nich wszystkich.
-Dlaczego mnie nie posłuchałaś, co?
-Nie słucham się mężczyzn.-wypowiedziałam ostro.Zrobił krok w moją stronę aż stanął przede mną. W dłoni trzymał broń z tłumikiem, aby nikt nie wiedział że strzela. Choć wcześniej najwidoczniej zdjął. Popatrzałam na jego twarz i oczy. Patrzał na mnie z wyższością. Jak każdy z nich.. Mężczyźni to dziwne istoty.
-Ten krok był twoim złym-mówił-Sama ryzykujesz życie by ze mną porozmawiać. Nie wiem o co chodzi ale jak chcesz to mów. -wypowiedział. Nie było nas widać bo wszystko było przyciemnione. Nie wiedziałam w jakim stopni mam mu to powiedzieć.
-Nie ryzykuje więcej niż ty-powiedziałam w końcu. Patrzał lekko zdziwiony na mnie. Chyba zrozumiał moją aluzję, bałam się o niego i to bardzo. Może i jest przestępcą ale także człowiekiem. Nie wiem w jaki sposób mam się z nim porozumieć, ale jakoś to zrobię. Na pewno..
-Czyżbyś się o mnie martwiła?
-Nawet jeśli, to co z tego?-zapytałam-Jeśli chcesz sie zabić..
-Chwila moment. Kto ci powiedział, że to zrobię ? Nie mam nawet takiego zamiaru. Jak na razie cenię swoje życie i mam jeszcze wiele do zrobienia..-powiedział. Ten reporter się myli, więc co jest jego celem?
-Ale zabijesz ich wszystkich, prawda?
-Tak.-wypowiedział i chwycił mój policzek.Zniżył się.-A teraz idź stąd. Nic ci więcej nie powiem.-Odwrócił mnie i lekko popchnął do przodu.Popatrzałam na niego.- Spotkamy się na pewno jeszcze. Może jeszcze dzisiaj.-puścił mi perskie oczko śmiejąc się i odszedł. Wyszłam z budynku zatrzaskując drzwi , które automatycznie zamknęły się na zamek. Wiedziałam , że jest już blisko swojego celu. Ale nie chciałam słyszeć tego huku. Stanęłam na chwilę przy tacie który na mnie spojrzał. Odeszłam. Zatrzymał mnie za nadgarstek.
-Czy wy się znacie?
-Nie. Nie znamy się w ogóle. Raz się spotkaliśmy i tyle. Nie pytaj mnie o to więcej. Proszę..-wypowiedziałam z lekkością odchodząc.-Nic szczególnego nie powiedział.-odeszłam w końcu. Ludzie patrzeli na mnie dziwnie. Tata nic nie mówił. Gdybym chciała mogłabym mu powiedzieć, ale nie. Nie powiedziałam, i dobrze. Co za dużo to nie zdrowo. Takie jest moje zdanie, ale żaden z nim się nie liczy. Nie wtrącam się w ich sprawy, ale co najgorsze to ludzie ucierpią. Obejrzałam się wpatrując w budynek. Byłam daleko i usłyszałam głośny huk i krzyki ludzi, którzy to widzieli, a także turystów. Choć była pora zimowa, to byli w górach. Na pewno wracali.
Odeszłam w stronę przeciwną, by odpocząć. Nie wiedziałam gdzie się wybrać, ale chyba w wolne miejsce, gdzie nikt mnie nie zauważy. Tak będzie najlepiej dla mnie i dla wszystkich innych. Minęłam Victorie, która szła przejęta przed siebie. Nigdy jej takiej nie widziałam. Nie zaczepiła mnie, tym lepiej dla mnie. Stanęłam przy jubilerze, gdzie dalej była wybita szyba od małej bomby. Tutaj także trochę ucierpiałam. Weszłam znowu do środka starając się tym razem aby nikt mnie nie zauważył. Rozejrzałam się. Nic nie było. Westchnęłam. Odwróciłam się do wyjścia, a w nich stał mężczyzna. Nie wiedziałam co On tutaj robi.
-Zakład to zakład.- wypowiedział Harry jak dobrze zapamiętałam, który stał za nim.
-Zamknij się-warknął na niego. Nie wiem w jaki sposób z stamtąd wyszli. Mało mnie to interesuje. Nie wiem w jaki sposób, ale patrzałam cały czas na niego. Podszedł do mnie, i nieoczekiwanie poczułam jego usta na swoich. Patrzałam zdziwiona. Nie rozumiałam tej chwili. Chciałam go uderzyć, ale jego ręka nawet by mnie nie powstrzymała. Dotknął bioder i przyciągnął bliżej. Moje ciało przylegało do jego. Zamiast uderzyć to delikatnie dotknęłam jego policzka. Nie oddałam pocałunku, ale przymknęłam powieki by się tym rozkoszować. Nie był to mój pierwszy pocałunek, ale on miał takie miękkie usta, które zmusiły mnie do rozkoszowania się całą sytuacją. Nie mogłam zrozumieć o co ta dwójka miała zakład, ale dla mnie słodko. Oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy. Zniżył się do ucha i drażnił mnie swoim oddechem.- Masz słodkie usta. Dasz kiedyś jeszcze raz?-oderwał się całkowicie. Odchodził. Na moich policzkach na pewno były rumieńce. Uśmiechnęłam się delikatnie. Wpatrywałam się w Louisa, który wsiadał do samochodu. Popatrzał jeszcze na mnie z lekkim uśmiechem.
Wyszłam z jubilera i szłam przed siebie. Cały czas myślę o tym. On mnie pocałował. Nie, nie mogę o tym myśleć. To mój brat, który nie może myśleć, że wszystko mu wolno. Jest przybranym bratem, bo mnie adoptowali. Niech to szlag, mogłam go uderzyć. Tak by było o wiele lepiej. Nigdy więcej nie będę się tak rozkoszować. Weszłam na plac, gdzie było lodowisko i jeździli ludzie, a także bar z gorącą czekoladą. Podeszłam do baru i kupiłam czekoladę. Szukałam w torebce portfela. Już miałam wyciągać pieniądze ale ktoś obok mnie wyprzedził i podał pieniądze za mnie. Spojrzałam na ową osobę. Nie wiedziałam kto to może być. Miał na głowie kaptur. Odszedł. Nie wiedziałam o co chodzi.
Siedziałam przy lodowisko i patrzałam na ludzi jeżdżących na około. Choć nadal ciekawił mnie ten chłopak, który za mnie zapłacił. Cóż, lepiej nie rozpamiętywać. Odeszłam w stronę centrum. Mijałam ludzi, a także sklepy, które były otwarte. Nigdy nie miałam ochoty na zakupy. Nigdy. Czemu? A kto to wie. Nie moja branża. Nie lubiłam nigdy robić zakupów. Wiem dużo o tym, nawet byłam kiedyś świadkiem kłótni o jedną parę butów. Westchnęłam ciężko patrząc przed siebie.  Nie wiem ile minęło, ale obeszłam całe miasto stojąc przed jakimś blokiem. Wpatrywałam się w graffiti na nim i odeszłam. Teraz chciałam jak najszybciej dojść do domu. Usłyszałam dźwięk telefonu. Popatrzałam na wyświetlacz. Tata? A co on teraz ode mnie chce? Nigdy z nim nic nie wiadomo.
-Słucham..
-Przyjdź na komendę policji. Muszę z Tobą o czymś ważnym porozmawiać.- powiedział do mnie z lekkością rozłączając się. Nie powiedziałam, że przyjdę. Jest podły. Nie powinnam o nim tak mówić, ale często właśnie w taki sposób się zachowuje. Nie wiem co o nim czasami myśleć. Wróciłam się i kroczyłam na komendę jak chciał mój ojciec. Wpadłam na kogoś. Cholera! Ja zawsze muszę na wszystkich wpadać, który już to raz dzisiaj? Przeprosiłam od razu troszkę wkurzona na samą siebie. Muszę się stawić u taty bez względu na wszystko. To jest irytujące! Niech sam się pofatyguje i po mnie przyjedzie jeśli ma jakąś ważną sprawę.

18 komentarzy:

  1. CUDO! Jak zawsze <333 :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Normalnie się rozpływam. I ten pocałunek, tego się nie spodziewałam. Cudo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow świetnie piszesz jest kilka błędów ale i tak dobrze się czyta. Z niecierpliwością czekam na więcej (*.*) pozdrawiam xoxo ~ Misia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku w końcu nowy :D dosyć długo na niego czekałam ale było warto ^^ świetny rozdział *.*.* czekam na następny i mam nadzieję że będzie trochę szybciej <33
    Patrycja :**

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG OMG OMG OMG *.* pocałowali się!!! O kurwa, jakie to było słodkie asdfghjkl *.* Kocham ten rozdział! Jest genialny <3 Czekam na next!
    @badmoodallday

    OdpowiedzUsuń
  6. O. Mój. Boże. Oni się pocałowali!!!! :D Eh....
    Czekaj, czekaj... Czy ja dobrze zrozumiałam? Louis i reszta wysadzili teatr zabijając tamtych ludzi?! Nie...!!!
    Jestem ciekawa co chce jej ojciec.
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawe co chce jej "ojciec" hmm zastanawiająca jest sytuacja z chłopakiem który za nią zapłacił, mógł być to Louis ale równie dobrze każdy inny chłopak na świecie...
    słodko że się pocałowali ale to raczej był tylko zakład...

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. zapraszam do mnie na prolog
      http://zagubiona-przez-zycie.blogspot.com/

      Usuń
  9. Nominowałam cię do LA: http://forever-alone-baby.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział GENIALNY mam pytanie założysz ask?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sie zastanowię to może podam mojego własnego ;) Ale wtedy bez hejtowania ;*

      Usuń
  11. Jezu bardzo cię przepraszam, że dopiero teraz to komentuje!
    Przeczytałam rozdział już dawno temu i myślałam, że to skomentowałam i dopiero dzisiaj gdy chciałam cię powiadomić o nominacji do LA (szczegóły u mnie, na blogu http://midnight-mamories.blogspot.it/ ) zobaczyłam, że nie ma koma ode mnie.
    Co do rozdziału to był świetny, mało co mi oczy z orbit nie wyleciały jak się pocałowali haha
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko extra rozdział. Kiedy next ?
    zapraszam
    http://the-black-side-of-darkness.blogspot.com/
    http://riddle-ff.blogspot.com/
    http://danger-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. O mamusiu :) cudowne opowiadanie :) dawaj szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń