Otworzyłam powieki. W pomieszczeniu panował półmrok , jedynym źródłem była mała lampka za mną. W pomieszczeniu ktoś jeszcze był. Wolałam zostać sama ze swoimi myślami. Chciałam wszystko przemyśleć, czy podejmuje dobre decyzję.
Do pomieszczenia ktoś wszedł.
-Dzień dobry Panu.-usłyszałam głos swojej przyjaciółki. A więc był tu mój ojciec i czekał aż się przebudzę? Nie gonił już przestępcy ? Czemu nie ścigał go ? Mi nic by się nie stało..Poradziła bym sobie.-Co z nią ?-zapytała zatroskana przyjaciółka.
-Ma wstrząs mózgu, mocno dostała w głowę. Wczorajszy wypadek i dzisiejszy zrobił małe szkody. Lekarze mówią że to nic poważnego, tylko musi się dobrze wyspać i będzie cała i zdrowa. To moja wina że z nią nie zostałem.-powiedział. On nie może się obwiniać, przecież sama go wyganiałam. Miałam dużo do zrobienia z bankietem a teraz nic nie zrobię i szefowa mnie wyleje.- A skąd wiedziałaś że ona jest w szpitalu?
-Mam swoje informację. I niech pan się nie obwinia. To nie pana wina. Ona na pewno nie osądziła by pana o to. Kto by się spodziewał że kryminalista akurat tam będzie się ukrywał.Nikt.Ona sama pewnie nie wiedziała. Niech pan mi zaufa.-miała rację, lecz nie mogłam nic zrobić.
-Skąd możesz to wiedzieć ?
-Jestem jej przyjaciółką i wiem co by pomyślała w takiej sytuacji.-mówiła. Głowa mnie bolała nawet jak mrugałam. Nie wiem kim jesteś, ale czemu tak mocno mnie uderzyłeś ?! To bolało.
-Tylko jak się obudzi nie będzie zadowolona.-usłyszałam zniesmaczony głos mojego ojca.
-Dlaczego? Ma pana przy sobie, czego może jej zabraknąć ?
-Jednej ważnej rzeczy. Naszyjnika. Był bardzo piękny i cenny. Miała go od biologicznych rodziców. Na aukcjach była to bardzo droga rzecz i każdy złodziej chciałby to mieć. Ale nie wiem po co wziął to On.-powiedział. Za oknem padał delikatnie śnieg i powiewał wiatr. Było ciemno i mało co było widać.
Przymknęłam oczy. Ten naszyjnik był dla mnie naprawdę cenny, wiedziałam że jest bardzo dużo warta.
Jedna ręka dotykała prawie podłogi. Nic już dla mnie się nie liczyło. Usłyszałam ponowne otwarcie drzwi.
Była to kobieta, poznałam po dźwięku wydawanym przez szpilki który rozchodził się po całym pomieszczeniu. Nie zwracałam już na to uwagi.
-Jay? Co ty tu robisz ?-spytał ojciec. Ale co moja mama tu robi ? Nie powinna być w pracy ?
-Co z nią ?-spytała zatroskana ignorując jego pytanie.
-Ma wstrząs mózgu. Mam nadzieje że będzie z nią dobrze.-powiedział. Westchnęłam. Ile jeszcze mnie w życiu spotka?
-Kochanie, idź do domu odpocząć. Długo już z nią siedzisz, a noc się już zbliża.-głos mojej matki przeszywał mi głowę.
-Nie. Jej tutaj samej nie zostawię.-powiedział pewnie. Leciutko uśmiechnęłam się. Był prawdziwym opiekuńczym ojcem którego potrzebowałam. I takiego dostałam. Chwyciła delikatnie moją dłoń z drugiej strony i położyła na łóżku.
-Masz pracę. Ona zrozumie.-mówiła.
-Nie.-upierał się.Ona też wyrwała się z pracy. Uparta na pewno też jest.- Dopóki się nie obudzi, nigdzie stąd nie idę.-muszę w końcu im pokazać że nie śpię. Przypomniała mi się twarz mężczyzny który mnie napadł. Był tak podobny do moich rodziców. Kim on tak naprawdę dla nich jest? Nie ważne, zapytam się.
Poczułam ciepłą i delikatną dłoń na czole. Była taka przyjemna.
-Córuniu-usłyszałam głos matki. Był czuły i opiekuńczy. Taki jakiego zawsze potrzebowałam. Może mieli ciężkie prace ale wiedzieli że rodzina jest zawsze najważniejsza.-jesteś taka rozpalona. Masz gorączkę. A..A gdzie jest naszyjnik ?
-Nie ma. Zabrał go.-powiedział.
-Co takiego ? Ona..
-Wiem.- wszyscy się martwili o naszyjnik, że się przejmę tym. To było straszne że wziął, ale aż tak nie będę rozpaczała. Nie ma takiego sensu. To tylko rzecz, a chodzi o pamieć. Choć dużo o nich nie wiem. A tak naprawdę ? Nic nie wiem.
-Biedactwo moje.-pogłaskała mnie po policzku. Uwielbiałam jak to robiła. Otworzyłam szerzej powieki i odwróciła się do nich przodem. Głowa jeszcze bardziej zaczęła mnie bolec.
-Rebecca!-usłyszałam głos przyjaciółki która przytuliła mnie do siebie.
-Nie tak głośno.-wyjąkałam-Głowa mi pęka.-oderwała się ode mnie. Usiadłam z pomocą mamy. Wpatrywałam się w przeciwległą ścianę.Nie miałam ochoty na rozmowę.
-Wiesz co się stało?- spytał ojciec.-Twój..-nie dokończył.
-Wiem.Wziął go.-powiedziałam. Wszyscy milczeli. Spojrzenie przeniosłam na mojego tatę. Wpatrywał się w swoje dłonie.-Czym się przejmujesz tato ?-popatrzał na mnie. Nie przymilałam się. Lecz nie chciałam by był smutny.-Nie przejmuj się tym co się stało. To nie twoja wina. To co się stało było przypadkiem. Nic by się nie stało gdybym oddała naszyjnik, ale nie chciałam. Wszystko co się stało było wyłącznie moją winą. Nie przejmuj się już niczym. Lepiej idź odpocząć.-powiedziałam i dotknęłam jego ramienia.
-Córusiu, ale ja nie mogę. Musze być przy tobie. Nie chce aby ci się znów coś stało.
-Nic mi nie będzie. Tutaj jestem bezpieczna.-powiedziałam.-Ale ty nie wyglądasz za dobrze. Idź do domu.-on przytulił mnie do siebie.-Mamusiu ty też idź. Naprawdę nic mi nie jest. Tylko głowa mnie boli.-powiedziałam, Spojrzałam na przyjaciółkę która posłusznie wyszła żegnając się ze mną.
-Tato? Powiesz mi coś ?
-Oczywiście.
-Zdaje mi się że pamiętam twarz tego mężczyzny. Powiesz mi kto to jest ?
-Jak tylko będę go znał.-Westchnęłam cicho. Popatrzałam na niego. Opisałam dokładnie twarz mężczyzny. Był to brunet, miał szaro-niebieski oczy i był łudząco podobny do moich rodziców. Odsunął się bardziej ode mnie. Miał poważny wyraz twarzy. Już wiedziałam że go zna.-To Louis poznałaś prawdziwego i okrutnego kryminalistę.Dobrze, że mi cie nie zabił.-mówił. Teraz już wiedziałam do kogo należał ten pamiętnik. Oni nie powiedzieli mi o swoim biologicznym synu, który zszedł na drogę przestępstwa. Po co wszedł na tą drogę ? W jego życiu musiało się coś wydarzyć.
-To twój syn, prawda ?-spytałam. Patrzałam teraz na przeciwległą ścianę.
-Ja...-zająkał się-Posłuchaj, to nie jest ważne kim on dla mnie jest. Zamiast niego mam ciebie. On nie jest niczym dla mnie.-pokręciłam głową.On nie rozumiał tego wszystkiego. Czułam się teraz jak jakiś towar.Chcieli tylko zaspokoić swoje uczucia mną. Zamiast syna chcieli zadbać o córkę.
-Chciała bym sama zostać.
-Ale..-nie dokończył.
-Proszę.On tu przecież nie przyjdzie. Nie zna mnie. Nie wie kim jestem, więc będę mu zbędna. Idź się wyspać a potem do pracy. Całą noc będę tu i nic mi nie będzie.-on wstał. Zbliżył się do mnie i pocałował w czoło. Położyłam się i usłyszałam zamykające się drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Tata wyszedł ,a ja zostałam sama. Dobrze że nie miałam do siebie nic przypięte. Mogłam się swobodnie poruszać. Niedaleko na krześle zobaczyłam swoje poukładane ciuchy. Nie było tylko kurtki, torebka też jest. O najważniejszym zapomnieli..Nie zamierzam tutaj siedzieć. Do domu też nie pójdę. Jedynie gdzie chce teraz iść to na cmentarz do rodziców porozmawiać.
Nie rozumiem dlaczego mi nie powiedzieli o tym Louisie! Mogli, zrozumiałabym ich. Chwyciłam się za głowę, przez którą przeszedł impuls bólu. Wstałam z łóżka przytrzymując się metalowej szafki. Rozebrałam z siebie szpitalną piżamę i założyłam swoje ubrania wraz z butami. Ruszyłam przed siebie zabierając torebkę. Lekko uchyliłam drzwi, nikogo nie było. Wyszłam i kierowałam się do wyjścia ze szpitala. Nie chciałam by ktoś wiedział dokąd zmierzam.
Idąc przez korytarze musiałam uważać na pielęgniarki, aby nie zauważyły mnie. Chcę uciec ze szpitala to prawda , nigdy nie lubiłam w nich przebywać. Szybciej już wolałabym siedzieć w niewoli u kryminalisty niż w śmierdzących od chemikaliów i lekarstw salach.
Zobaczyłam wielką szybę za którą siedziała pielęgniarka i wypisywała coś. Szybko przeszłam tak aby nie zauważyła mnie. Doszły do mnie rozmowy z tyłu. Pobiegłam dalej i stanęłam w futrynie drzwi.Poszli do gabinetu. Odeszłam dalej. Dobrze że nie miałam butów na obcasie inaczej usłyszeli by mnie. A tak to nikt mnie nie widział. Tylko że mój tata będzie wściekły gdy sie dowie co zrobiłam. Nigdy nie wiem gdzie jestem gdy wychodzę nocami, lub w wolnych chwilach. Trzeba będzie się postarać aby nikt się nie dowiedział.
Wyszłam z ukrycia i dalej odchodziłam. Usłyszałam kobiecy głos. Ponownie ukryłam się w cieniu.
-Idę sprawdzić co u pani Tomlinson.-powiedziała. Szybko wyszłam z budynku. Tata dowie się o tym szybciej niż myślałam. Będę musiała szybko tam dojść. Nie chce by do rana mnie znalazł. Chce zostać sama i wszystko przemyśleć.
Zimny podmuch wiatru zmroził moje ciało. Nie miałam kurtki , więc było mi zimno. A ta noc była mroźna. Niech zima się już skończy, wolę wiosnę.Odchodziłam od budynku szpitalnego. Zaczęłam iść szybciej aby nikt mnie nie rozpoznał. Usłyszałam syreny policyjne. Schowałam się za rogiem i czekałam. Widziałam teraz jedynie niebiesko czerwone światła. Wyjrzałam. Przy budynku stał wóz mojego taty. Musiał nie spać. Wszedł do budynku. Pobiegłam szybko w stronę cmentarza.Znalazłam najkrótszą drogę. Nie mogłam teraz dać się złapać. Ojciec nie rozumie mnie dokładnie. Muszę z własnymi problemami borykać się sama.
Cmentarz stał na obrzeżach miasta. Stałam przed długimi chodami które prowadzą na cmentarz. Były oblodzone ale nie patrzyłam na to. Wchodziłam po nich, trochę się obejrzałam i zauważyłam blondyna, który rozmawiał przez telefon. Poślizgnęłam się i przewróciłam. Nadgarstek przeszywał mnie bólem. Wstałam i weszłam na teren cmentarza rozmasowując sobie bolące miejsce. Stanęłam naprzeciw nagrobka rodziców. Zrobiłam znak krzyża i zaczęłam się modlić. Zamknęłam powieki. Cmentarz był zawsze otwarty i w dzień i w nocy. Tutaj nikt by nic nie ukradł. Jest to dość zabytkowy cmentarz.
Teraz nie było mi jakoś dobrze na duchu. Dowiedziałam się że mam jeszcze przyszywanego brata. Znalazłam jego pamiętnik i dodatkowa mieszkam w jego pokoju, normalnie cudnie. Nie myślałam nigdy że tata ściga własnego syna, lecz teraz wiem dokładnie o co chodzi. Tyle że nie znam w ogóle ich syna.Jaki on jest ? Dlaczego zszedł na złą drogę ? My i tak już nigdy nie spotkamy się twarzą w twarz. Trudno było by nam nawet porozmawiać. Nie powinnam o tym rozmyślać. Jestem zwykłą dziewczyną, która już nigdy nie będzie miała styczności z przestępcami. Będę musiała zgrywać zawszę grzeczną i bardzo miłą dziewczynkę, która zawsze robi to co musi. Nikt mnie nie zrozumie nigdy. Rodzice myślą że wszystko o mnie wiedzą, ale ja wiele skrywam wiele.
Moje ciało trzęsło się z zimna. Nie obchodziło mnie czy będę chora czy zamarznę.To teraz było mało ważne. Siedziałam na ławce obok nagrobka rodziców.Miałam przymknięte powieki. Na ramionach poczułam czyjąś ciepłą kurtkę. Otworzyłam powieki i spojrzałam w bok. Zauważyłam mężczyznę w loczkach , który świdrował mnie oczami. Uśmiechnął się delikatnie do mnie. Nawet go nie znałam.
-Rebecca, tak ?
-Przepraszam, my się chyba nie znamy.-powiedziałam. Uśmiechnął się w moją stronę.Wpatrywałam się w niego. Nie rozumiałam skąd on może mnie znać.-A raczej ja cię nie znam, bo nie mam pojęcia skąd ty możesz mnie znać.
-To nie ma znaczenia skąd cie znam. Co ty tu robisz ? Nie powinnaś tu być, tylko w szpitalu wypoczywać.-mówił.Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie znałam nawet jego imienia, a on zna już moje.-Słyszałem że miałaś wypadek.
-Można tak powiedzieć. Ale skąd ty to wiesz ?-pytałam. Widać było że nie chciał mi odpowiadać.-Dobra nie ważne.A przyszłam tu dlatego, że nie lubię szpitali. Tutaj czuje się lepiej. A ty co tu robisz ?
-Sam nie wiem.Przyszedłem bo zachciało mi się, ale nie wiedziałem że spotkam ciebie.-uśmiechnął się delikatnie. Popatrzałam się w jego oczy które skrywały tajemnice. On teraz udawał miłego, a w rzeczywistości jaki jest ? Popatrzałam na jego kurtkę którą miałam na sobie.-Zobaczyłem jak się trzęsiesz, to pomyślałem, że ci dam. Na pewno twój ojciec by się wkurzył jakbyś zachorowała. A właśnie jak tam u niego?
-U niego? Dobrze, mam taką nadzieje.
-Nie był zmartwiony, że leżysz w szpitalu?-zapytał.Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego on się pyta o tatę i o mnie? Czy on chce coś osiągnąć ? Czy oni się znają ? Nie mam najmniejszego pojęcia co do tego. Uchwyciłam się za tył głowy i zmarszczyłam czoło. Moją głowę co chwile przeszywał ból.
-Był,ale...Czy wy się znacie?
-Tak jakby.-powiedział-Powiedz mi czy poznałabyś kogoś kto cie zaatakował ?-zapytał. Po co mu to wiedzieć? I tak gorzej nie mogło być. On się tu nie zjawi i nie zacznie ze mną rozmawiać lub co gorsza grozić że mnie zabije. Wole powiedzieć że nie poznałabym bo była by jeszcze jakaś awantura.
-Nie sądzę. To było jak za mgłą, co mogę pamiętać ?-powiedziałam od niechcenia. Chciałam zgrywać że nic nie wiem. A czy to będzie możliwe przed tatą ? Nie mam pojęcia. Wiedziałam, że on już zaczął swoje poszukiwania bo mu córka zginęła.Westchnęłam.
Patrzałam na nagrobek. Jakoś nie chciałam znaleźć się znowu po uszy w kłopotach. Tylko być jak najdalej od problemów. Dotknęłam swoje policzki, które były rozpalone ja ogień. Będę chora, na pewno.
-Jak ci w ogóle na imię?-zapytałam.
-Mi..-przerwał na chwilę i spojrzał do tyłu. Nie wiedziałam o co chodzi. Jesteśmy przecież sami to po co patrzy do tyłu.-Czekaj coś tu masz.-powiedział. Zbliżał się do mnie, nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie obchodziło mnie czy jestem brudna czy coś w tym stylu. Jego dłoń dotknęła mojego policzka, a potem ból w okolicy tętnicy. Chciałam go od siebie odepchnąć ale nie wychodziło mi to ,trzymał mnie mocno. A jego kurtka spadła z moich ramion.
-Co ty robisz ?
-Nic ci nie będzie. Wybacz mi...-powiedział. Usłyszałam czyjeś kroki z tyłu. Wyjął igłę. Co on mi wstrzyknął? Odsunął się ode mnie. Widziałam rękę która podaje mu kurtkę. Założył ją na siebie. Chwyciłam się za głowę. Znowu zaczęło mi się kręcić a ręce powoli traciły siły.
-I po co chciałeś to zrobić ?-spytał znajomy głos.Delikatnie odwróciłam głowę w tył, przytrzymując się ławki. Te oczy, te włosy. To ten chłopak z przed cmentarza. Nie możliwe by to był on. Ale wtedy tak się we mnie wpatrywał.
-Ty jesteś..?-nie dokończyłam. Jakoś nie miałam na to siły. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Chciał podać mi rękę ale ktoś go zatrzymał.
-Nie rozumiem cię czasami. Chciałem tylko się przedstawić.-powiedział.
-Taa.-usłyszałam nieznajomy głos. Obok niego stanął brunet w postawionych włosach i ciemniejszej karnacji.Uśmiechał się.-I co powiesz jej? Cześć jestem Niall. Co tam u ciebie?-zaśmiał się.Powiedział to co miał powiedzieć blondyn. Nie znałam ich ale mogli być z Louisem.
-Ja...-zająkał się-Posłuchaj, to nie jest ważne kim on dla mnie jest. Zamiast niego mam ciebie. On nie jest niczym dla mnie.-pokręciłam głową.On nie rozumiał tego wszystkiego. Czułam się teraz jak jakiś towar.Chcieli tylko zaspokoić swoje uczucia mną. Zamiast syna chcieli zadbać o córkę.
-Chciała bym sama zostać.
-Ale..-nie dokończył.
-Proszę.On tu przecież nie przyjdzie. Nie zna mnie. Nie wie kim jestem, więc będę mu zbędna. Idź się wyspać a potem do pracy. Całą noc będę tu i nic mi nie będzie.-on wstał. Zbliżył się do mnie i pocałował w czoło. Położyłam się i usłyszałam zamykające się drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Tata wyszedł ,a ja zostałam sama. Dobrze że nie miałam do siebie nic przypięte. Mogłam się swobodnie poruszać. Niedaleko na krześle zobaczyłam swoje poukładane ciuchy. Nie było tylko kurtki, torebka też jest. O najważniejszym zapomnieli..Nie zamierzam tutaj siedzieć. Do domu też nie pójdę. Jedynie gdzie chce teraz iść to na cmentarz do rodziców porozmawiać.
Nie rozumiem dlaczego mi nie powiedzieli o tym Louisie! Mogli, zrozumiałabym ich. Chwyciłam się za głowę, przez którą przeszedł impuls bólu. Wstałam z łóżka przytrzymując się metalowej szafki. Rozebrałam z siebie szpitalną piżamę i założyłam swoje ubrania wraz z butami. Ruszyłam przed siebie zabierając torebkę. Lekko uchyliłam drzwi, nikogo nie było. Wyszłam i kierowałam się do wyjścia ze szpitala. Nie chciałam by ktoś wiedział dokąd zmierzam.
Idąc przez korytarze musiałam uważać na pielęgniarki, aby nie zauważyły mnie. Chcę uciec ze szpitala to prawda , nigdy nie lubiłam w nich przebywać. Szybciej już wolałabym siedzieć w niewoli u kryminalisty niż w śmierdzących od chemikaliów i lekarstw salach.
Zobaczyłam wielką szybę za którą siedziała pielęgniarka i wypisywała coś. Szybko przeszłam tak aby nie zauważyła mnie. Doszły do mnie rozmowy z tyłu. Pobiegłam dalej i stanęłam w futrynie drzwi.Poszli do gabinetu. Odeszłam dalej. Dobrze że nie miałam butów na obcasie inaczej usłyszeli by mnie. A tak to nikt mnie nie widział. Tylko że mój tata będzie wściekły gdy sie dowie co zrobiłam. Nigdy nie wiem gdzie jestem gdy wychodzę nocami, lub w wolnych chwilach. Trzeba będzie się postarać aby nikt się nie dowiedział.
Wyszłam z ukrycia i dalej odchodziłam. Usłyszałam kobiecy głos. Ponownie ukryłam się w cieniu.
-Idę sprawdzić co u pani Tomlinson.-powiedziała. Szybko wyszłam z budynku. Tata dowie się o tym szybciej niż myślałam. Będę musiała szybko tam dojść. Nie chce by do rana mnie znalazł. Chce zostać sama i wszystko przemyśleć.
Zimny podmuch wiatru zmroził moje ciało. Nie miałam kurtki , więc było mi zimno. A ta noc była mroźna. Niech zima się już skończy, wolę wiosnę.Odchodziłam od budynku szpitalnego. Zaczęłam iść szybciej aby nikt mnie nie rozpoznał. Usłyszałam syreny policyjne. Schowałam się za rogiem i czekałam. Widziałam teraz jedynie niebiesko czerwone światła. Wyjrzałam. Przy budynku stał wóz mojego taty. Musiał nie spać. Wszedł do budynku. Pobiegłam szybko w stronę cmentarza.Znalazłam najkrótszą drogę. Nie mogłam teraz dać się złapać. Ojciec nie rozumie mnie dokładnie. Muszę z własnymi problemami borykać się sama.
Cmentarz stał na obrzeżach miasta. Stałam przed długimi chodami które prowadzą na cmentarz. Były oblodzone ale nie patrzyłam na to. Wchodziłam po nich, trochę się obejrzałam i zauważyłam blondyna, który rozmawiał przez telefon. Poślizgnęłam się i przewróciłam. Nadgarstek przeszywał mnie bólem. Wstałam i weszłam na teren cmentarza rozmasowując sobie bolące miejsce. Stanęłam naprzeciw nagrobka rodziców. Zrobiłam znak krzyża i zaczęłam się modlić. Zamknęłam powieki. Cmentarz był zawsze otwarty i w dzień i w nocy. Tutaj nikt by nic nie ukradł. Jest to dość zabytkowy cmentarz.
Teraz nie było mi jakoś dobrze na duchu. Dowiedziałam się że mam jeszcze przyszywanego brata. Znalazłam jego pamiętnik i dodatkowa mieszkam w jego pokoju, normalnie cudnie. Nie myślałam nigdy że tata ściga własnego syna, lecz teraz wiem dokładnie o co chodzi. Tyle że nie znam w ogóle ich syna.Jaki on jest ? Dlaczego zszedł na złą drogę ? My i tak już nigdy nie spotkamy się twarzą w twarz. Trudno było by nam nawet porozmawiać. Nie powinnam o tym rozmyślać. Jestem zwykłą dziewczyną, która już nigdy nie będzie miała styczności z przestępcami. Będę musiała zgrywać zawszę grzeczną i bardzo miłą dziewczynkę, która zawsze robi to co musi. Nikt mnie nie zrozumie nigdy. Rodzice myślą że wszystko o mnie wiedzą, ale ja wiele skrywam wiele.
Moje ciało trzęsło się z zimna. Nie obchodziło mnie czy będę chora czy zamarznę.To teraz było mało ważne. Siedziałam na ławce obok nagrobka rodziców.Miałam przymknięte powieki. Na ramionach poczułam czyjąś ciepłą kurtkę. Otworzyłam powieki i spojrzałam w bok. Zauważyłam mężczyznę w loczkach , który świdrował mnie oczami. Uśmiechnął się delikatnie do mnie. Nawet go nie znałam.
-Rebecca, tak ?
-Przepraszam, my się chyba nie znamy.-powiedziałam. Uśmiechnął się w moją stronę.Wpatrywałam się w niego. Nie rozumiałam skąd on może mnie znać.-A raczej ja cię nie znam, bo nie mam pojęcia skąd ty możesz mnie znać.
-To nie ma znaczenia skąd cie znam. Co ty tu robisz ? Nie powinnaś tu być, tylko w szpitalu wypoczywać.-mówił.Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie znałam nawet jego imienia, a on zna już moje.-Słyszałem że miałaś wypadek.
-Można tak powiedzieć. Ale skąd ty to wiesz ?-pytałam. Widać było że nie chciał mi odpowiadać.-Dobra nie ważne.A przyszłam tu dlatego, że nie lubię szpitali. Tutaj czuje się lepiej. A ty co tu robisz ?
-Sam nie wiem.Przyszedłem bo zachciało mi się, ale nie wiedziałem że spotkam ciebie.-uśmiechnął się delikatnie. Popatrzałam się w jego oczy które skrywały tajemnice. On teraz udawał miłego, a w rzeczywistości jaki jest ? Popatrzałam na jego kurtkę którą miałam na sobie.-Zobaczyłem jak się trzęsiesz, to pomyślałem, że ci dam. Na pewno twój ojciec by się wkurzył jakbyś zachorowała. A właśnie jak tam u niego?
-U niego? Dobrze, mam taką nadzieje.
-Nie był zmartwiony, że leżysz w szpitalu?-zapytał.Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego on się pyta o tatę i o mnie? Czy on chce coś osiągnąć ? Czy oni się znają ? Nie mam najmniejszego pojęcia co do tego. Uchwyciłam się za tył głowy i zmarszczyłam czoło. Moją głowę co chwile przeszywał ból.
-Był,ale...Czy wy się znacie?
-Tak jakby.-powiedział-Powiedz mi czy poznałabyś kogoś kto cie zaatakował ?-zapytał. Po co mu to wiedzieć? I tak gorzej nie mogło być. On się tu nie zjawi i nie zacznie ze mną rozmawiać lub co gorsza grozić że mnie zabije. Wole powiedzieć że nie poznałabym bo była by jeszcze jakaś awantura.
-Nie sądzę. To było jak za mgłą, co mogę pamiętać ?-powiedziałam od niechcenia. Chciałam zgrywać że nic nie wiem. A czy to będzie możliwe przed tatą ? Nie mam pojęcia. Wiedziałam, że on już zaczął swoje poszukiwania bo mu córka zginęła.Westchnęłam.
Patrzałam na nagrobek. Jakoś nie chciałam znaleźć się znowu po uszy w kłopotach. Tylko być jak najdalej od problemów. Dotknęłam swoje policzki, które były rozpalone ja ogień. Będę chora, na pewno.
-Jak ci w ogóle na imię?-zapytałam.
-Mi..-przerwał na chwilę i spojrzał do tyłu. Nie wiedziałam o co chodzi. Jesteśmy przecież sami to po co patrzy do tyłu.-Czekaj coś tu masz.-powiedział. Zbliżał się do mnie, nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie obchodziło mnie czy jestem brudna czy coś w tym stylu. Jego dłoń dotknęła mojego policzka, a potem ból w okolicy tętnicy. Chciałam go od siebie odepchnąć ale nie wychodziło mi to ,trzymał mnie mocno. A jego kurtka spadła z moich ramion.
-Co ty robisz ?
-Nic ci nie będzie. Wybacz mi...-powiedział. Usłyszałam czyjeś kroki z tyłu. Wyjął igłę. Co on mi wstrzyknął? Odsunął się ode mnie. Widziałam rękę która podaje mu kurtkę. Założył ją na siebie. Chwyciłam się za głowę. Znowu zaczęło mi się kręcić a ręce powoli traciły siły.
-I po co chciałeś to zrobić ?-spytał znajomy głos.Delikatnie odwróciłam głowę w tył, przytrzymując się ławki. Te oczy, te włosy. To ten chłopak z przed cmentarza. Nie możliwe by to był on. Ale wtedy tak się we mnie wpatrywał.
-Ty jesteś..?-nie dokończyłam. Jakoś nie miałam na to siły. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Chciał podać mi rękę ale ktoś go zatrzymał.
-Nie rozumiem cię czasami. Chciałem tylko się przedstawić.-powiedział.
-Taa.-usłyszałam nieznajomy głos. Obok niego stanął brunet w postawionych włosach i ciemniejszej karnacji.Uśmiechał się.-I co powiesz jej? Cześć jestem Niall. Co tam u ciebie?-zaśmiał się.Powiedział to co miał powiedzieć blondyn. Nie znałam ich ale mogli być z Louisem.
Jezu to jest zajebiste, ale dość długo trzeba czekać na nowe rozdziały. Sama piszę i wiem jak to jest, ale komentarze są od pisania szczerej opinii czytelnika :) życzę weny i do następnego xx
OdpowiedzUsuńwow po prostu wielkie wow
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadanie
szkoda tylko że rozdziały dodajesz tak rzadko...
życzę weny
PS. proszę dodaj jeszcze w tym miesiącu kolejny rozdział...
Proszę poprawić swoje zgłoszenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, S1D.
WOW! GENIALNY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!! Proszę dodaj następny :* Ta historia strasznie mnie zaciekawiła :)/Add
OdpowiedzUsuńO JA CIE! KEIDY NOWY ROZDZIAŁ? SUPER BLOG <3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać ,że rozdział jest bardzo ciekawy i wciągający . Postaram się tu częściej wpadać :> Bo naprawdę widać ,że masz talent ! ♥
OdpowiedzUsuńPseplasam za spam ♥
http://zapsuta-dusza.blogspot.com/
Historia anorektyczki/ bulimiczki, która po gwałcie zostaje porwana przez króla wyścigów i pewnego siebie chłopaka .
- głównym bohaterem Louis
Supeer ! zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń