wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 4

Czułam jak tracę siły, coraz bardziej padam do tyłu.Przytrzymywałam się jeszcze ręką w której też traciłam siły. On musiał mi podać środek nasenny.
-Nigdy nie sądziłem że Mark może mieć tak piękną córkę. Zakochać się można.-powiedział ten brunet.
-Zaczyna się.-powiedział, jak dobrze pamiętam, Niall. Pokręcił głową.-Myślisz, że nic nikomu nie powie? Może było by lepiej gdyby..-nie dokończył.
-Nie powie.-usłyszałam jego głos.-Nie jest głupia. Zamienię z nią tylko parę zdań. Nasz ojciec musi w końcu parę spraw zrozumieć.-zrobiło mi się zimniej, ręce mi się trzęsły. Chciałabym już stąd zniknąć, ale gdyby była taka możliwość było by dobrze. Zawsze coś jest nie tak, gdybym tylko mogła sięgnąć po komórkę, ale nic z tego. Oni by mnie powstrzymali, albo i gorzej.
-Silna jest baba..Podałeś jej dużo tego a ona jeszcze się trzyma. Nie jest taka słaba trzeba jej przyznać. Przeżyła wybuch, walnięcie w głowę. Przyznaję, że na pewno wstrząs mózgu musiała dostać. A teraz to ? Jakie ją jeszcze przygody trafią ?! Jest słodka, miła...-popatrzyłam na niego. Złapałam się za kark gdzie najbardziej bolało. Czy zawsze to mnie musi to spotkać ? Zawsze... Pewnie nikt inny nie przeżył tego co ja.
-Słuchaj..-wypowiedziałam- Widzisz co jest na zewnątrz, a to co jest wewnątrz mnie nie widzisz.
-Na pewno słodka i hmm..-został uderzony przez rękę z tyłu Już się nie odzywałam. Jakoś nie byli tacy źli, no może dla mnie. Ale dla innych mogli być chamscy i bezwzględni. Louis na pewno musiał się dowiedzieć kim jestem dla niego. Do siebie nie jesteśmy podobni. Poczułam jak ponownie ktoś zakłada mi kurtkę. Przyznam ,że było mi zimno a ta kurtka jest jeszcze cieplejsza.- No co? Za co? Mówię prawdę! Już wiem dlaczego jej ojciec nie chciał jej wypuszczać wieczorami.-zaśmiał się. Już prawie w ogóle nie miałam siły. Opadłam w tył. Wpadłam w silne ramiona, które mnie przytrzymywały. Zostałam położona na ławce, która wcale nie była miękka.
-Zaczyna działać..-skomentował facet w bardzo krótkich włosach. Patrzałam w bok gdzie nie było nikogo. I co oni chcą zrobić? Patrzeć na mnie jak usypiam? Bez celowe. Przede mną zobaczyłam czyjeś nogi. Chłopak ukucnął.
-Ty..-wyszeptałam. Włosy ciemne a oczy tajemnicze wpatrujące się we mnie. Wszystkie uczucia chowa głęboko w sobie. Z jego oczu nie da się nic odczytać. To ten sam mężczyzna przez którego wylądowałam w szpitalu i to on ukradł mi naszyjnik. Wpatrywałam się w niego półprzytomnie.
-A teraz czas coś ukraść !-powiedział uradowany Niall.
-Nawet się nie wasz-odpowiedział brunet.- Stąd nic nie będziemy brać.
-Ale..
-Czy nie wyraziłem się jasno?-jego głos był zimny, widać że ich odstraszał.- Jeśli któryś z was tknie stąd chodź jedną rzecz dostanie kulkę pomiędzy oczy.-usłyszałam jęki z ich ust. Musiał być dla nich straszny jeśli o to chodzi. On nie wygląda na mężczyznę który zabijał by ludzi. A czy by się z tego cieszył? Nie sądzę. Odwróciłam wzrok w bok , żeby już na niego nie patrzeć.
-Dobra-powiedział ten w loczkach.- A może troszeczkę ?
-Nie.-odpowiedział stanowczo.
Poczułam dłoń na policzku, była zimna, ale przyjemna. Wiem że jestem jeszcze rozpalona po szpitalu. Usłyszałam jak tamci odchodzą. Byłam z nim sam na sam. Patrzałam zaspanymi oczami w jego tęczówki.
-Droga siostro widzę, że masz się już lepiej. Jak tam twój tata ?-zapytał. Nie odpowiedziałam mu. Niby dlaczego miałabym to robić? Nie znam go, i nie poznam. Nie było mi to potrzebne, by mu odpowiadać. Przymknęłam powieki , które i tak już same opadały.- Szkoda, że dopiero parę dni temu dowiedziałem się o tobie. Choć mógłbym cię wziąć by Mark się trochę pomartwił, ale na to nie mamy czasu. W końcu będzie cię pilnował bardziej. Będę miał wtedy więcej rozrywki.-odpowiedział z lekkim uśmiechem. Usłyszałam dźwięk mojej komórki. Chciałam wstać, ale on mnie powstrzymał. Sam sięgnął do mojej torebki i wyjął komórkę.Lekko drżały mi dłonie.-O wilku mowa.
-Nie odbieraj.-Chciałam od niego wziąć ale nie pozwolił mi. Pokręcił jedynie palcem abym nic nie robiła. Widocznie chciał zrobić na złość ojcu. I co ja mogę na to poradzić? Nie wiem co zrobiła sobie ta dwójka. W końcu i tak się dowiem. Odebrał i przełączył na głośnomówiący.
-Rebecca, jesteś tam..-słyszałam głos taty. Nie odzywałam się, nie chciałam. Louis wpatrywał się we mnie zimnym wzrokiem. Nie przerażało mnie to. Sama w środku siebie mam takie i wrażenie , że każdy człowiek jest moim wrogiem.-Dlaczego to zrobiłaś!? Czy ty oszalałaś uciekając ze szpitala! Gdzie ty jesteś ?!-zapytał. Wiedziałam, że mój starszy brat zamierzał coś zrobić. Wpatrywał się w komórkę.
-Witaj Mark..-powiedział to telefonu.
-Louis-jego głos przesiąknięty był jadem- Co ty jej zrobiłeś!?
-Nie denerwuj się tak.-uspakajał go, lecz on nie dawał za wygraną.- Moja siostrzyczka jest cała i zdrowa.
-To nie jest twoja siostra! I nigdy nie będzie! Co z nią zrobiłeś?!
-Hm..Nie twój interes. A może tak ją sobie za mną wezmę? Ciekawa propozycja.-milczenie przez chwilę. Tata musiał się zdziwić.-Wiesza ona może długo nie wytrzymać jak nie znajdzie się za chwilę w domu. Jest cała rozpalona..
-Gdzie ona jest?
-Sam jej szukaj. To od ciebie zależy czy biedaczka przeżyje.-powiedział i się rozłączył. Odłożył moją komórkę do torby. Nie miałam już prawie siły na żaden ruch. Czemu mi dali zastrzyk nasenny? To nie ma dla mnie najmniejszego sensu. Co Louis chciał tym osiągnąć? Usłyszałam syreny policyjne.-Szybki jest..-Na czole poczułam jego zwilżone usta a jego dłoń na moim policzku.-Jeszcze się zobaczymy.-odszedł zostawiając dla mnie jego kurtkę. Pachniała jego wonią. Zamykałam powoli oczy by odpłynąć do krainy snów.
-Rebecca-usłyszałam zmartwiony głos. Poczułam dłoń na policzku, ale nie była zimna tylko ciepła. Chciałabym aby Louis jeszcze trzymał. Miał taką przyjemnie zimną, która dawała ukojenie.
-Mark co robimy? Jedziemy za nim ?
-Teraz on mnie nie obchodzi. Jutro będę go szukał.-usłyszałam.-Ważniejsza jest moja córka.-poczułam jak mnie podnosi i jestem niesiona. Bardzo pomału moje ręce znalazły się na szyi taty obejmując go. Przytuliłam się w jego ramię.-Co on ci zrobił?
-Nic..-wyszeptałam.-jestem tylko śpiąca..-mówiłam, cicho ziewnęłam. Musiałam udawać przed nim, że nic mi nie mówił. Jakby się dowiedział, że dał mi ten zastrzyk to nie byłoby za dobrze. On zawsze potrafi coś wykombinować.
-Śpiąca? W szpitalu się wyśpisz.
-Nie. Tato - wyszeptałam mu do ucha.- nie chce być w szpitalu. Tam i tak tylko leżę. Proszę, chce być w domu.-powiedziałam. Wsadził mnie do wozu.  Nie wiedziałam czy dla mnie to zrobi czy nie. Głowę położyłam na drugim siedzeniu i zamknąłem oczy. Czułam jak samochód falował na drodze, jechaliśmy na nierównej szosie.
Powtarzałam sobie w myślach słowa bruneta ,,Jeszcze się zobaczymy". Niby jak on chcę się ze mną spotkać jeżeli przez niego mój ojciec, a raczej nasz, będzie przez cały czas przy mnie. On będzie chciał mnie cały czas obserwować. I nie da mi uciec. Teraz wiem już na pewno że szuka swego ,,ukochanego'' syna.
Westchnęłam.
Louis..On jest..Dziwny. Dlaczego chciał tą chwilę ze mną być? To nie ma sensu. I on nie okradł by najbogatszego cmentarza na ziemi świętej. Dla niego musi coś to znaczyć. Chciałabym z nim o tym wszystkim porozmawiać, ale jak? On nie da się na to namówić.
Chciałam się unieść ale nie mogłam. Zastrzyk coraz bardziej działał. Zatrzymaliśmy się. Zostałam wzięta na ręce, przytuliłam się do torsu ojca. I już uległam snu. Nie obchodziło mnie gdzie się znajduję. Chciałam tylko być w ciepłym pomieszczeniu. Nic nie widziałam, samą ciemność, a pośród tej ciemności dwie nierozpoznane postacie.

Nie spałam od półtorej godziny.Nie mogłam zasnąć z powrotem. A gdy spojrzałam na zegarek czas leciał po woli.  Tak, jakby robił mi wszystko na złość. A sama nie wiedziałam co robić. Wiedziałam jedno. Tata zlitował się i przywiózł mnie do domu. Mogłam leżeć w swoim ciepłym i przyjemnym łóżku. Wpatrywałam się w sufit, który był biały. Nie było w nim nic ciekawego, ale nie mogłam się prawie ruszać. Tak bolała mnie głowa i przy okazji szyja. Po czym szyja? Oczywiście po zastrzyku. Czułam teraz, że dał mi dużo tego środka. Nie mogłam powiedzieć o tym ojcu dostał by chyba zawału.
Westchnęłam.
Uniosłam się na łokciach. Syknęłam cicho z bólu. On nie ma  sumienia. Zostałam już przez niego trzy razy napadnięta. Ile jeszcze razy mi coś zrobi aby dojść do taty? To bezcelowe. Jeśli chce coś od niego to czemu z niem nie porozmawia tylko ode mnie coś chce? Podniosłam się do pozycji siedzącej. Podparłam głowę o dłoń, a łokieć o kolano. Chciałam powstrzymać ból głowy, ale nie potrafiłam. Silna fala bólu przechodziła przez całą głowę. Widziałam jak świat mi wiruje. I zmagaj się teraz z tym.
Przymknęłam powieki. Chciałam,  aby wszystko przestało wirować, aby pozbyć się tego bólu głowy. Nic nie jest takie jak kiedyś. Zmieniło się życie na lepsze i wszystko znów ma powrócić przez starszego przyszywanego brata? Nie ma mowy. Nie będę stawała mu na drodze i będzie dobrze. Uniosłam głowę i spojrzałam w okno za, którym było ciemno. Za chwilę miasto powinno budzić się do życia. A sama tkwię tutaj od paru godzin. Choć to mi naprawdę pasuje.
Sama pośród czterech ścian. Ta samotność jest o wiele lepsza. Spojrzałam po sobie. Teraz dopiero zauważyłam, że jestem w samej czarnej bieliźnie. Mama musiała mnie rozebrać bo była w nocy w domu.
Wstałam z łóżka. Zachwiałam się. Przytrzymałam się parapetu, gdzie były poduszki. Chwyciłam czarny męski szlafrok. Tak, właśnie nosiłam męski. Nie chciałam sobie kupować damskiego. Nie był mi potrzebny. Był w tym pokoju czyli należał do Louisa. Założyłam go delikatnie na siebie. Nie mówiłam rodzicom, że dalej mam ten szlafrok. Inaczej by mnie chyba udusili. Zawiązałam sznurek na brzuchu. Usiadłam na parapecie.
Odgarnęłam kosmyki włosów do tyłu a jeden zawinęłam na palec. Zastanawiałam się od czego tak mnie głowa bolała. Chyba aż tyle nie mogę myśleć. Oparłam głowę o ścianę. Bolała przez cały czas ale już nie kręci mi się w głowie. Wszystko ustało. Tylko, że miejsce wkucie jest na pewno czerwone. Dotknęłam. Piekło..Życie jest do kitu. Tak jak wiele innych spraw, które z pewnością się wiążą na tym świecie. Tu trzeba sobie radzić samemu. Przygarnęłam do siebie nogi i oplotłam je rękami. Schowałam w nich twarz aby nie było nic widać. Czułam piękną woń wydobywającą się z szlafroka. Nie wiedziałam ile czasu minęło , ale zawsze pachniał tak samo , nawet po tylu praniach. Nie mogę powiedzieć, że brzydko bo bardzo ładnie. Uniosłam głowę. Kontem oka zobaczyłam , że przy naszej bramie ktoś stoi. Popatrzyłam na nieznajomego. Wkładał coś do naszej skrzynki. Ale to nie był listonosz. Miał na sobie zimową kurtkę koloru granatowego w grubsze paski. Zapięta a po obu stronach kieszenie. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy , bo na głowie miał kaptur. Widziałam jedynie jak podnosi głowę i się we mnie wpatruje. Odchodził.
Trzeba będzie zobaczyć co takiego dla nas przyniósł. Ale to później. Teraz muszę się wykapać i wziąć coś na ból głowy. Nie mam zamiaru zmagać się z tym bólem dłużej. Wstałam powoli by nie upaść. Chciałam jak najszybciej wziąć ten lek, aby ten ból jak najszybciej minął.
Zauważyłam na krześle powieszoną czarną męską kurtkę. Podeszłam do krzesła. Wzięłam kurtkę i usiadłam na nie pościelonym łóżku. Poczułam przenikliwą woń. Tą co czułam wczoraj. Ach tak...Louis, kurtka. To jego. Powinnam mu ją oddać, gdy tylko będę mogła. A nie wiem czy będzie taka okazja. Zauważyłam, że coś wystaje z kieszeni. Skrawek papieru. Nie powinnam, ale ciekawość mnie zżera. Sięgnęłam do obu kieszeni. Z jednej wyjęłam skrawek papieru i klucze, a z drugiej złoty zegarek i ... broń? Pistolet odłożyłam na bok by nie mieć z tym nic wspólnego. Zegarek był ładny, miał okrągły kształt na zawieszce. Otworzyłam zakrywkę, lecz wskazówki stały w miejscu. Uniosłam lekko wzrok. Na złotym zamknięciu był wygrawerowane zdanie z datą.
Słuchaj zawsze swojego serca.
9 czerwiec 1995r.
Zamknęłam go i odłożyłam wraz z bronią do kieszeni tam gdzie były.Klucze też nie były zagadką. Bawiłam się nimi chwilę w dłoni. Musiały w końcu do czegoś być. Rozłożyłam kartkę, gdzie były wypisane różne rzeczy. Odwróciłam kartkę. Tam był cały plan wydarzeń. Teatr? To chyba jakieś żarty!? Zobaczyłam na datę. To jutro. Chcą wysadzić teatr. Powinnam powiedzieć ojcu, ale wtedy dowiedział by się, że mam kurtkę brata. Westchnęłam. Schowałam wszystko z powrotem do kurtki. Odłożyłam z powrotem na oparcie krzesła. Jakoś nie czułam tego, żeby powiedzieć tacie o całym zajściu. To ich sprawa, nie zamierzam się w to wszystko mieszać. Niech sobie robią co chcą. Nie chce mieć z tym nic wspólnego!
Podeszłam do szafy i wzięłam niebieską sukienkę i do tego czystą bieliznę. Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek. Krystaliczna woda spływała po moim ciele dając ukojenie. Właśnie tak chciałabym się czuć. Tak kojąco, nie mieć żadnych problemów. A czy to możliwe? Nigdy nie sądziłam, że może tak się zdarzyć. Życie jest pełne bólu. Czasami coś się zdarzy, że są pełne szczęścia chwilę. Nie zawsze.
Namydliłam każdy skrawek swojego ciała. W powietrzu uniósł się aromat waniliowego zapachu. Spłukałam szybko piane. Zakręciłam kurek i wyszłam owijając się białym ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem rozczesując swoje mokre włosy. Wysuszyłam je szybko i lekko zakręciłam lokówką. Lakierem popryskałam po włosach aby chociaż jakiś czas się utrzymały. Uśmiechnęłam się. Zdjęłam z siebie ręcznik i rzuciłam go na grzejnik. Szybko założyłam bieliznę. Chwyciłam niebieską sukienkę i założyłam ją. Pomalowałam się jeszcze lekko. Odgarnęłam włosy do tyłu i wyszłam z pomieszczenia. Spojrzałam na szafę. Mam nowe buty zimowe. Otworzyłam szafę i wyjęłam karton. Usiadłam na łóżku i otworzyłam karton. Włożyłam nowe buty na siebie i byłam gotowa do wyjścia. Wyszłam z pokoju zamykając po cichu drzwi. Schodziłam po cichu po schodach aby tata nie usłyszał, że znowu gdzieś wychodzę. W rękach trzymałam komórkę.. Przygryzłam wargę gdy usłyszałam dźwięk wiadomości.
Znalazłam się na dole.Poszłam do kuchni i wzięłam lekarstwo na ból głowy. Gdy o tym nie myślałam było dobrze. Wypiłam całą zawartość wody, która była w kubku. Odłożyłam do zmywarki.
-Wybierasz się gdzieś?-usłyszałam głos taty za mną. On tu cały czas stał? Nie możliwe. Obróciłam się do niego przodem. Zlustrował mnie od góry do dołu.-Mogłabyś się inaczej ubrać. Jeszcze mi się na ciebie rzucą. -Uśmiechnął się. Myślałam, że będzie gorzej. Chyba ma dobry humor. To chyba cud-Gdzie idziesz? Powinnaś zostać dzisiaj w domu. Dobrze się czujesz?-zapytał.
-Tak.Dobrze się czuje.-skłamałam. Bo czułam się nijak. Jeszcze czułam troch środka nasennego, który nie był zbyt przyjemnym uczuciem.
-Chciałbym z tobą porozmawiać.
-O czym?
-O...-przerwał na moment.-Wczorajszym wydarzeniu.-spuściłam wzrok.I co ja mam powiedzieć? Nie mogę mu powiedzieć, że chciał ze mną tylko porozmawiać bo nie uwierzy! On będzie pewny, że chciał mi coś zrobić. A tak naprawdę on nic nie zrobił..-Czy on ci coś zrobił?
-Nie.-odpowiedziałam.
-Nie kłam.
-Nie kłamię. Co mógł mi zrobić? Widziałeś przecież, że jestem tylko śpiąca. Louis nic mi nie zrobił. Chciał tylko zamienić parę zdań ze mną i tyle. Nic mi nie zrobił, naprawdę.-wpatrywał się we mnie i się zaśmiał. Nie rozumiałam tego. Co w tym takiego śmiesznego? To, że chciał porozmawiać. Przecież to normalne. Nie ma w tym nic śmiesznego. On też jest człowiekiem, czyż nie? Ma jakieś uczucia. Może je tłumi, ale ma na pewno. Nie ma osoby, która by ich nie miała. -Co w tym śmiesznego!-fuknęłam.-On też ma z pewnością uczucia o..
-Nie Becky. Ten człowiek nie ma uczuć. Jest bezlitosny i z pewnością uważa się za nad człowieka. Będę miał o nim zawsze takie zdanie. To dupek i psychopata. Uważam go za sadystę. Nie nazywam go swoim synem.-powiedział.- Od kiedy odszedł i wybrał właśnie tą drogę. Nienawidzę go. Ty też powinnaś. Prędzej czy później on zabije cię. Nie ma takiej litości jak myślisz. Wykorzysta cię i koniec.Zabije. To jego żywioł. Zabijanie...-mówił pewnie.-I trzymaj się od niego z daleka Rozumiesz?
-Tak.-odpowiedziałam. Ale pamiętam jego słowa. Jeszcze się spotkamy. Wiedziałam, że może to nastąpić niedługo. Nie muszę długo czekać. Mieszka gdzieś w tym mieście , a nikt nie wie gdzie. Ale na pewno w pobliżu. Blisko by tatę obserwować. A tak poza tym, on nie wydaję się bez uczuć. Tak jakby miał ich dużo, a nikt ich nie zauważa.-Tato ale on ma uczucia.
-Nie ma. Ja to wiem. Ty uważaj jak chcesz, ale z czasem się przekonasz.-powiedział. Ominęłam go. Nie chciałam z nim rozmawiać. Miał rację, sama musiałam się przekonać o wszystkim. Ale serce mówi mi, że dobrze mówię. Zobaczy się. Wzięłam płaszcz zimowy i założyłam na siebie.-Gdzie idziesz?-warto by było go trochę wkurzyć.
-Na podryw.
-Co?!-zapytał głośniej.
-Dobrze słyszałeś. Idę się trochę rozerwać. Może wreszcie znajdę kogoś dla siebie-uśmiechnęłam się. Tak naprawdę nie chciałam iść na żaden podryw bo wiedziałam, że i tak nikogo odpowiedniego nie znajdę. A poza tym ja i flirtowanie? Jennifer by padła ze śmiechu. Do mnie to nie pasuje.-Wrócę wieczorem.
-Rebecca?
-Hmm..-obróciłam się i spojrzałam na ojca. Jego oczy były jakby smutne? A jemu co? Żartuje przecież. Nie musi się o mnie aż tak martwic.
-Jak go spotkasz to zadzwoń. I uważaj, aby nikt cię nie zaciągnął do łóżka. A jak tak to pamiętaj co zrobić. Masz..
-Walnąć w czułe miejsce?-zapytałam. Uśmiechnął się.
-Możliwe, że mnie dzisiaj nie będzie cały dzień i noc, więc proszę uważaj na siebie. Chce rozgryźć co teraz on planuje. Musze zrobić to za wszelką cenę, bo niewinni ludzie mogą zginąć.-ominął mnie. Ucałował w czoło i wyszedł. Zostałam sama w domu i jeszcze wszystko muszę zrobić. Wszystko zostawić kobiecie. Bo komu innemu? Wyszłam z budynku. W twarz buchnął mi zimny wiatr. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do kieszeni. Popatrzałam na skrzynkę pocztową. Powinnam sprawdzić co ciekawego do nas przyszło. Otworzyłam i wyjęłam jeden list w białej kopercie. Na jednej stronie nie było nic napisane , ale gdy mój wzrok padł na drugą stronę zauważyłam bardzo dobrze znane mi pismo. Moje imię i nazwisko było bardzo starannie napisane.
Westchnęłam.
Co ja wyprawiam, nie powinnam w ogóle tego trzymać. Kroczyłam w stronę centrum. Może coś ciekawego się znajdzie. Nad zatokę warto pójść popatrzeć na fale. Idąc wpatrywałam się w kopertę. Nie wiedziałam co tam może być napisane. Trzeba będzie w końcu zobaczyć. Schowałam kopertę do kieszeni. A może teraz warto ją przeczytać?  Będzie szybciej i będę wiedziała o co chodzi. Wyjęłam i dokładnie na to popatrzałam. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę w kartkę. Znajdowało się na niej pismo wypisane czarnym tuszem. Ładne pismo.
Wpadłam na kogoś niechcący.
-Przepraszam.-popatrzyłam na tego kogoś. To ten chłopak z cmentarza w loczkach.  Udawajmy, że nic nie wiemy. Odeszłam swoim wolnym krokiem.
-Rebecca!- usłyszałam z tyłu jadowity głos brunetki. Victoria. Ona jeszcze coś ode mnie chcę?  Nic jej nie zrobiłam przecież. Schowałam list. Nigdy go chyba nie przeczytam. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Słuchaj, mam coś do przeczytania, więc wybacz. Nie mam na ciebie czasu. Potem porozmawiamy, ty mnie wyzwiesz, ja to zignoruje. Zgoda?
-Nie. Przez ciebie zniszczył się mój najlepszy dzień w życiu.-powiedziała. O co jej znowu chodzi? Wzruszyłam ramionami. Nie obchodziło mnie to co się stanie z nią po tym co ja jej niby zrobiłam. Obróciłam się i ruszyłam dalej w dalszą drogę. Powinnam w końcu zacząć robić ten referat. A nie chcę nawet myśleć co by się stało, gdybym tego nie zrobiła. Jutro się zacznie go robić, pójdę tylko się przejść. Nie mogę iśc do kawiarenki, nie chce po tym co się stało. Choć nie powinnam tym się przejmować. Jestem normalna, i to nie moja wina, że zostałam przez morderce zaatakowana.
Stanęłam niedaleko mojej byłej szkoły, gdzie chodziłam do liceum. Ruszyłam do budynku. Chciałam zobaczyć jak tam się zmieniło..
Wchodziłam po schodach, a uczniowie na mnie patrzeli się. Dziwnie się czułam, bo każdy wpatrywał się we mnie. Weszłam do budynku, gdzie uczniowie czytali, rozmawiali i śmiali się. Poszłam w inny korytarz gdzie była gablota z nagrodami. Przystanęłam przy niej i wpatrywałam się w jedną statuetkę. Na złotej plakietce przy nim było napisane czarnym napisem Dla Rebeccy Anderson za zajęcie pierwszego miejsca w ogólnokrajowym konkursie tańca. To była najlepsza statuetka, którą oddałam szkole. Nie chciałam jej wziąć, bo wiedziałam co mogło się stać. A tutaj nic jej się nie stanie. Najwyżej jakby było jakieś włamanie.
Przeszłam dalej i zauważyłam pomieszczenie do tańca. Było tam okno, widziałam dziewczyny, które teraz ćwiczyły. Wpatrywałam się w nie. Hip-hop. Chciałabym jeszcze czasem trochę potańczyć. Ale teraz nie mam na to czasu. Spuściłam głowę i przeszłam dalej. I po co ja tu tracę czas? To już było. A gdy przypomnę sobie czasy licealne to były nawet dobre. Teraz studenckie też są dobre, ale zaczynają się już schody. Trzeba będzie się postarać. Wyszłam z budynku i kierowałam się w stronę wyznaczonego dla siebie miejsca. Chciałam pobyć sama by przemyśleć wszystko co może mnie czekać teraz lub nawet później.


Rozdział szybciej niż zazwyczaj i będę się starała dodawać coraz częściej , ale czasem po prostu nie mam czasu ;/ 
Zapraszam do komentowania :)

20 komentarzy:

  1. Boski <33
    I przy okazji zapraszam do siebie.
    zaopiekuj-sie-mna-1d.blogspot.com
    one-direction-opowiadanie-liam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety dużo powtórzeń jest :( ale rozdział świetny naprawdę :) czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. pre-fect
    kocham cię <33333333333
    dodawaj szybko kolejną część :D
    życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. suuuuuper czekam na kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się , ciekawe co w tym liście jest napisane !
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurde, już chce wiedzieć co będzie dalej ! Swietny rozdział :* czekam na nexta
    ps też chce wiedzieć co jest w liście :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo ♥
    Nie mogę się doczekać , rozdziałuu . !
    - Ganialny , perfekcyjny !!

    Pseplasam za spam ♥♥
    http://zapsuta-dusza.blogspot.com/
    Dwa różna światy
    - Ona , anorektycznka bojąca się swojego odbicia w lustrze
    - On arogancki dupek
    Główny bohater Louis

    OdpowiedzUsuń
  8. JEst dobrze , ciekawe co w tym liście pisze i w ogóle co Louis zzabierza zrrobić w sprawie Becky ;O

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam się w tym blogu :*/Add

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezły rozdział. Poza tym piękny szablon. :) Lubię, jak gify urozmaicając treść.

    Zapraszam.
    http://wanna-be-your-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty rozdział świetnie piszesz oby tak dalej
    zapraszam na mojego
    http://harrystyles-i-nikolkidman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział :* Całe opowiadanie bardzo mi się podoba. ^^
    vnkjlerwvnljrnvckn , taki brak mi doskwiera , gdy przeczytałam te 4 rozdziały.
    I stwierdziłam , że będę niecierpliwie czekać na 5.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. omggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-*
    W wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://story--of-my--life.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://never-be-well.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Omomomomo <33333333 Świetny *-*
    <333
    ~Patka <3

    OdpowiedzUsuń
  15. A tak w ogóle to kiedy następny rozdział? <;

    OdpowiedzUsuń
  16. SUPER! Zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania mojego bloga!

    http://i-want-you-to-stay-one-direction-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń